Forum .: Konikowe forum :. Strona Główna


.: Konikowe forum :.
.: Forum strony www.karykon.prv.pl :.
Odpowiedz do tematu
Spirita - smutna opowieść o niezwykłym koniu...
wanilia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 28 Sty 2007
Posty: 1775
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 100lica ;)

Cz.1

Jestem Spirita - kuc maści cremello. Urodziłam się na pastwisku. Pamiętam TEN moment - poczułam chłodne powietrze i miękką, wiosenną trawę. Gdy wyszłam całkowicie z brzucha mamy, zaczęła mnie pieszczotliwie lizać. Chwilę potem zaczęłam chwiejnie stawać pierwsze kroki. Udało mi się, choć nie było łatwo. Chciałam zobaczyć swojego tatę - spytałam się mamy gdzie jest. Mama powiedziała, że 2 miesiące przed moim urodzeniem zginął w wypadku. Gdy zapytałam co to był za wypadek, mama odwróciła wzrok. Opowiedziała mi, że przedtem ona i tata stali w pięknej, sportowej stajni. Ojciec trenował skoki - był mistrzem w swojej konkurencji. Chodził konkursy potęgi skoków. Pewnego razu miał skoczyć 220 cm przeszkodę - była to najwyższa w tym konkursie. Rozpędził się, ale zahaczył nogą o przeszkodę i wywrócił się. Jego jeździec przeżył, połamał tylko nogi. Sprzedali moją matkę, gdy była z nim w ciąży, gdyż nie chcieli wspominać taty. Najwidoczniej chcieli zapomnieć o tym wypadku. Jednak wątpię, czy zapomnieli takie przeżycie.

Gdy mama mi o tym powiedziała płakałam przez całą noc. Mama mnie pocieszała, ale to i tak niewiele zdało. Zastanówcie, jak byście się czuli, jakbyście nie znali własnego ojca...?

Rano zobaczyli mnie ludzie. Właścicielka stajni gdy tylko weszła na padok wykrzyknęła ze strachu i zawołała stajennych. Nie rozumiałam dlaczego ona się tak wydziera? Przecież nie jestem straszna. Sama jestem mniejsza od niej i spokojnie mogłaby zrobić ze mną co chce. Stajenny zaczął jej coś tłumaczyć.... Ona kompletnie nie chciała słuchać... Ostatnie zdanie jakie usłyszałam to "Wystawimy ją na sprzedaż, nie chcę takiej pokraki w naszej stajni". Nie rozumiałam o co chodzi. Koń, który stał w boksie obok (kary wałach Willi) powiedział, że nie podobają jej się moje "rybie" oczy. Moja wina, ze się z takimi urodziłam!?... Ludzie są okropni. Już ja jej się odwdzięczę!

Nazajutrz usłyszałam, że wśród stajennych krąży plotka o mojej sprzedaży. Podobno ubiła niezły interes z jakimś handlarzem, tylko najpierw muszę troche dorosnąć i muszą mnie odsadzić od matki. Ale w porze karmienia przyszedł handlarz - uznał, że może mnie sprzedać, gdyż nowy właściciel ma zostać moją "matką" i mnie karmić, bo to umacnia więź między człowiekiem. Właścicielka zgodziła się z nim, ale stajenny nie mógł tego słuchać. Handlarz odparł, że jeśli ma coś przeciwko temu, może mnie kupić, ale za dwa razy wyższą cenę. Nie miał tyle pieniędzy, więc nic nie odpowiedział. Godzinę później stałam w przyczepie cała we łzach. Słyszałam, że jadę gdzieś za granicę. Nie wiem czy to wytrzymam...

Cz.2

Stałam w brudnej, ciasnej przyczepie. Jednak nie tak łatwo mnie załadowali.

Najpierw handlarz wszedł z kantarem i uwiązem w ręku i próbował mi go założyć. Ja natomiast wierzgałam, kopałam, gryzłam, na dodatek mama mnie dzielnie broniła. Gdy dostał kopniaka w twarz wyszeptał sam do siebie: Fryderyku, ona jest wart tego wszystkiego. Wstał i zawołał właścicielkę po bata. Nie podała mu palcata tylko bat długi jak nie wiem co... Dłuższy ode mnie... Mama powiedziała, że to bat do lonżowania (cokolwiek to znaczyło). Walnął z całej siły moją mamę, która stanęła dęba. Ja w tym czasie nie mogłam na to patrzeć. Był do mnie tyłem odwrócony więc go ugryzłam w zad. Krzyknął z bólu, ale się nie odwrócił. Jednak po chwili powiedział do właścicielki: - Złap tą małą i trzymaj mocno. Muszę najpierw przywołać jej matkę do porządku! Ale najpierw ją wyprowadź z stajni.

Właścicielka wyprowadziła mnie na świeże powietrze. Jak tu było pięknie! Tyle roślinności, zwierząt i nowych rzeczy. Chciałam je zobaczyć z bliska, ale ona trzymała mnie z całej siły. Jednak czułam, że trochę się mnie bała. Pomyślałam sobie: Czemu mi to robisz? Dlaczego chcesz mnie sprzedać i rozdzielić z mamą!? Nagle przypomniały mi się moje myśli o tym, żeby mnie popamiętała. W jednej chwili, za sprawą impulsa ugryzłam ją, stanęłam dęba. Ona w strachu mnie puściła linkę za którą mnie trzymała, więc korzystając z okazji pogalopowałam do stajni. Konie na mój widok zarżały przyjaźnie, więc im odpowiedziałam. Jednak Willi - koń stojący w boksie obok nas był smutny i patrzył sie w ściółkę. O co mu chodzi - pomyślałam. Weszłam przez otwarte drzwi do mojego boksu i zobaczyłam handlarza. Nachylał się nad leżącą, poranioną i całą w krwi mamą i dobijał ją batem. Jej krew tryskała na świeżą, wilgotną słomę. Willi był siwym ogierem - arabem, więc miał niesamowitą inteligencję. Do czego zmierzam? Umiał wszystko - podać kopyto i... otworzyć boks. Niegdyś był ojcem mojej siostry - Sawany która obecnie pasła się leniwie na padoku. Tak więc Willi otworzył swój boks, swojego syna Williamsa, karej klaczy Peggy i wspólnie zaatakowali go od tyłu. Gdy Willi i Williams gryźli, kopali i atakowali handlarza, Peggy położyła się obok mamy i zaczęła jej lizać rany. Mama na szczęście JESZCZE żyła... Gdy Williams dalej atakował handlarza, który złapał się za nogę, Williams wyskoczył z stajni i pobiegł w stronę stajennego (tego samego co bronił mnie przed przedwczesnym odsadzeniem mnie od mamy). Ten założył mu kantar i odprowadził go do stajni. Gdy wychodził zobaczył pół-przytomnego handlarza i moją pół-żywą mamę. Szybko zadzwonił po weterynarza. Podszedł do Williamsa i uspokoił go. Odprowadził go do boksu. Pozwolił Peggy leżeć przy mamie, gdyż jego zdaniem mama potrzebowała też wsparcia duchowego. Ja stałam i patrzyłam na te wszystkie wydarzenia. W końcu położyłam się na słomie i prychnęłam. Stajenny podszedł do mnie i pogłaskał mnie pieszczotliwie. Dał mi nawet marchewkę - dobre coś do jedzenia.

Po 20 min. przybył weterynarz - niestety za późno. Mama nie żyła. Jak ten handlarz mógł ą zabiczować na śmierć! Zaczęłam wierzgać, tarzać się... Handlarza ocknął weterynarz. Był cały posiniaczony i miał parę ran we krwi. Willi patrzył na wszystko ze łzami w oczach. Zaczął łykać. Podobnież mama i on byli nierozłączni. Jednak gdy ona przeniosła się do stajni sportowej i tam ją zaźrebiono, tęsknił za nią, ale wiedział, że wszystko z nią jest w porządku. Teraz w sumie też tak myślał - pasie się teraz na zielonych pastwiskach, ale niestety bez Sawany i MNIE. Peggy wstała i poszła do swojego otwartego boksu. Położyła się i próbowała zasnąć - niestety nie mogła. Dlatego leżała i myślała nad mamą. Williams stał i opuścił łeb. Zarżał i przekazał wiadomość całej stajni. Nawet konie na padoku usłyszały tą informację. Sawana położyła się i zaczęła machać nogami. Z jej oczu poleciały łzy. Jej najlepsza koleżanka Lola stała nad nią i uspokajała ją. Wszystkie konie opuściły łeb i modliły się za mamę. Ja natomiast położyłam się na mamie i zaczęłam płakać. Przybiegła właścicielka i nie wiedziała co robić. Handlarz wstał, podszedł do niej i pociągnął ją za rękę, aby mogli pójść na zaplecze. Witalis, gniady wałach usłyszał ich rozmowę. Podobnież handlarz namówił właścicielkę, aby sprzedała zwłoki do rzeźni. Ona dostanie pieniądze, ktoś się najje koniną i na dodatek pozbędzie się ciała. Zgodziła się od razu. Zapłacili weterynarzowi i wyprowadzili mnie. Ja stawiałam stanowczy opór. On wziął bat i walnął mnie z całej siły w zad. Bryknęłam. Popatrzyłam się na mój grzbiet - miałam olbrzymią, krwawiącą ranę. Weterynarz wyszedł, więc nawet nie mógł temu zapobiec lub zdezynfekować rany. W końcu poszłam. Władował mnie do cuchnącej przyczepy. Nagle zrozumiałam czemu cuchnie - obok, w drugim przedziale leżała moja mama. Ponieważ jej ciało się rozkładało, śmierdziało jak nie wiem co. Załamałam się. Płakałam. Co ja teraz mam zrobić? Stałam w tej przyczepie i stałam. Słyszałam jego śmiech. Krzyknął do mnie: "Jeśli ty też nie przeżyjesz, to też trafisz do rzeźni i podzielisz los swojej matki!" Tak więc musiałam przeżyć, choć byłam słaba i głodna - wogóle nie piłam mleka. Powoli traciłam równowagę i położyłam się. Właściwie to się wywaliłam, bo przyczepa skakała po kamieniach. Nogi mnie bolały, grzbiet i zad też. Nie miałam siły. Jednak po 4 godzinach otworzyły się drzwi przyczepki... c.d.n.

Ciąg dalszy wkrótce...

I jak wam się podoba? Czekam na krytykę Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 1065
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

niezłee tylko momentami trochę fantasta się robi Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wanilia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 28 Sty 2007
Posty: 1775
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 100lica ;)

Taaaa... Wiem Wink Trzeba trochę poprawić Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 1065
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

no bo żę konie się na gości rzuciły że pootwierały sobie nawzajem boksy (pomoc samokonna Very HappyVery Happy) to takie lewe jakieś


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wanilia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 28 Sty 2007
Posty: 1775
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 100lica ;)

Kasia napisał:
no bo żę konie się na gości rzuciły


Zwierzęta potrafią wyczuć, czy człowiek jest dobry czy zły - poza tym bronią się w stadzie...

Kasia napisał:
że pootwierały sobie nawzajem boksy (pomoc samokonna Very HappyVery Happy) to takie lewe jakieś


U mnie dużo koni otwiera sobie boksy. Dlatego na boksach jest specjalna blokada, ale jak jej nie ma (bo ktoś zapomni założyć) to wtedy konie sobie niespodziewanie robią spacerek. Wszystko da się jakoś racjonalnie wyjaśnić...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vynter
Dzielny Rumak


Dołączył: 17 Sie 2005
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zmurszałe zamczysko

wanilia napisał:
I jak wam się podoba? Czekam na krytykę


Nie podoba mi się w ogóle. Banalne, nudne, napisane według typowego schematu, drewniany język, dużo błędów językowych. Opisujesz uczucia koni w bardzo ludzki sposób, niewiarygodny aż do bólu. O wiele lepiej by się to czytało gdybyś przeżycia wewnętrzne bohaterów dostosowała do specyfiki gatunku - spójrz na świat ich oczami, a nie swoimi Smile.

Jestem Spirita - kuc maści cremello. […]Ojciec trenował skoki - był mistrzem w swojej konkurencji. Chodził konkursy potęgi skoków. Pewnego razu miał skoczyć 220 cm przeszkodę - była to najwyższa w tym konkursie.


Skoro była kucem (więc jej ojciec też, prawda?) to w jaki sposób mógł chodzić konkursy dla dużych koni?

Fragment z atakiem koni naciągany Wink.

Nie zniechęcaj się jednak i pisz dalej, w końcu na pewno uda Ci się stworzyć coś ciekawego Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
karolina
Dzielny Rumak


Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

taaaa.... a potem powinno wylądować UfO
Nie podoba mi się ani trochę. Sorry.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 1065
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

no dobra ale według mnie te dwa momenty i tak są SF Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Re: Spirita - smutna opowieść o niezwykłym koniu...
Moniqa
Moderator


Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

Szczerze mówiąc nie bardzo wiem co powiedzieć. Na temat pomysłu ogółem się na razie nie wypowiem - poczekam na rozwój wypadków. Teraz poczepiam się trochę...

Na wstępie - pisząc własny tekst jak ognia trzeba unikać podobieństw do już istniejących, podobnych historii... Chyba że jest to parodia, bądź odniesienie celowe. Jednak już imię klaczki (Spirita) wali po oczach. No po prostu żeńska wersja mustanga "Spirit" z bajki "Mustang z dzikiej doliny". Co oznacza "spirita"? "Spirit" do po angielsku "duch". A "Spirita"? Radziłabym Ci zmienić imię.

No to zaczynam czytać...
Co widzę?
Konie są zbyt ludzkie. Mówię to z całym moim szacunkiem i miłością dla tych cudownych zwierząt. Są niezykle inteligentne i wierzę, że myślą, ale na swój sposób. Zapewniam Cię, że młody koń nie zrozumiałby faktów pieniądza, ceny za siebie i tego, że sprzedaż wiąże się z rozdzieleniem z matką. Gdyby wogóle zrozumiał "sprzedaż".
Pisząc pamiętnik zwierzęcia trzeba się dość mocno wysilić. Wszystkie informacje musisz podzielić przez dwa, słowa typu "lonżowanie", czy "przyczepa" powinny zostać zastąpione jakimiś prostszymi. Np. "kazali mi wejść do jakiejś dziwnej stajni; bałam sie; była z metalu, mała i ciemna".

Musisz ostro popracować nad stylem! Rozwiń akcję, wzbogać opisami otoczenia, wprowadź dłuższe zdania. Znajdź swój styl. Pracuj ze słownikiem, polecam zwłaszcza "wyrazów bliskoznacznych". Pozwala on uniknąć powtórzeń i wzbogadzić słownictwo w utworze.

Moja propozycja - zainwestuj w betę Smile Bardzo pomaga Smile Autor często nie zauważa niektórych błędów. Te pominięte, wyłapie beta.

A teraz "czepialstwo cytatowe":

Mama mnie pocieszała, ale to i tak niewiele zdało.

Że co? Chyba "na niewiele sie zdało". Coś mi tu ogólnie z tym zdaniem zgrzyta...

Zastanówcie, jak byście się czuli, jakbyście nie znali własnego ojca...?

Znowu zbyt silne odniesienie do świata ludzi. Większość koni nie zna swoich ojców.

Właścicielka stajni gdy tylko weszła na padok wykrzyknęła ze strachu i zawołała stajennych.

krzyknęła

Najpierw handlarz wszedł z kantarem i uwiązem w ręku i próbował mi go założyć. Ja natomiast wierzgałam, kopałam, gryzłam, na dodatek mama mnie dzielnie broniła.

Taka młoda kobyłka, a wie co to uwiąz i kantar?

Wstał i zawołał właścicielkę po bata. Nie podała mu palcata tylko bat długi jak nie wiem co...

A tu mam kilka uwag:
- No i prawidłowo. Prosił o "bata" i dostał bat. Skąd tu wzmianka o palcacie?
- Zmień pierwsze zdanie. Składnia leży i kwiczy. <kwiik>
- unikaj zwortów potocznych

Ja w tym czasie nie mogłam na to patrzeć. Był do mnie tyłem odwrócony więc go ugryzłam w zad.

Znowu... <kwiik>


W jednej chwili, za sprawą impulsa ugryzłam ją, stanęłam dęba.

implusu

Jej krew tryskała na świeżą, wilgotną słomę.

Musiałby sie facet ostro postarać, zeby batem bić tak, by "krew tryskała"...

Koń, który stał w boksie obok (kary wałach Willi)

Willi był siwym ogierem - arabem

Eee... Co? Wybacz, ale ten błąd to cios ponizej pasa...

Tak więc Willi otworzył swój boks, swojego syna Williamsa, karej klaczy Peggy i wspólnie zaatakowali go od tyłu. Gdy Willi i Williams gryźli, kopali i atakowali handlarza, Peggy położyła się obok mamy i zaczęła jej lizać rany.

itd. Wybacz, ale ta cała akcja jest okroponie przesadzona i nienaturalna... Konie są z natury zwierzętami uciekającymi. Najpier uciekają, walczą tylko gdy nie mają możliwości ucieczki. Co jak co, ale taka zaplanowana akcja ataku jest dla koni niemożliwa... Jak już, zwierzęta by uciekły, nie zaatakowały.

Gdy Williams dalej atakował handlarza, który złapał się za nogę, Williams wyskoczył z stajni i pobiegł w stronę stajennego (tego samego co bronił mnie przed przedwczesnym odsadzeniem mnie od mamy).

Wybacz, ale z tego zdania nic nie rozumiem...

Był cały posiniaczony i miał parę ran we krwi.

No to facet ma chyba znajomości u "Góry"... Po pokopaniu i pogryzieniu przez dwa konie, skończyłby na oddziale intensywnej terapii, pod kroplówką i małymi szansami na powrót do zdrowia...

Sawana położyła się i zaczęła machać nogami.

Jak leżący koń może machać nogami?

Wszystkie konie opuściły łeb i modliły się za mamę.

Uczłowieczenia na maksa!

Popatrzyłam się na mój grzbiet - miałam olbrzymią, krwawiącą ranę.

Skąd ta rana?

Nagle zrozumiałam czemu cuchnie - obok, w drugim przedziale leżała moja mama. Ponieważ jej ciało się rozkładało, śmierdziało jak nie wiem co.

Ciało nie zaczyna śmierdzieć po pięciu minutach... Przeceniasz zdolności Matki Natury...

Na więcej czepialstwa nie mam siły. Następny rozdział bardziej dopracuj. Zwłaszcza językowo. Ale nie rezygnuj! Ciekawa jestem co będzie dalej Smile
Powodzenia!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wanilia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 28 Sty 2007
Posty: 1775
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 100lica ;)

Uuuuuuu... Sad Ile błędów Sad Cóż... Nie jestem dobrą pisarką opowiadań - lepiej mi idą wiersze Smile Po 16.08. postaram sie założyć nowy temat o moich wierszach - może lepiej pójdą... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 1065
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Monika się nieźle przyłożyła do wyszukiwania błędów Very HappyVery Happy
ale nie jest źle nao dalej do następnej części bardziej się przyłożysz przeczytasz po 1 dniu i może będzie, to znaczy się napewno będzie lepiej Very Happy

Nie poddajemy się Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Moniqa
Moderator


Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

wanilia - nie o to mi chodziło! Nie możesz sie poddawać!
Przeczytaj sobie uważnie moje wskazówki i wprowadź poprawki! Nie rezygnuj! Jestem ciekawa co będzie dalej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 1065
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

No widzisz nawet ona chce żebyś pisala dalej Very Happy



......................................

czekamy Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wanilia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 28 Sty 2007
Posty: 1775
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 100lica ;)

Dobra, ale dopiero po wakacjach Very Happy Znaczy, bo jestem teraz nad morzem Wink Napiszę po 16.08. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia
Koniarz Doskonały!


Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 1065
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

OK juz czekam Very HappyVery Happy

powodzeniaa, ulepszaj je i wogole pracuj Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Spirita - smutna opowieść o niezwykłym koniu...
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 4  

  
  
 Odpowiedz do tematu