Forum .: Konikowe forum :. Strona Główna


.: Konikowe forum :.
.: Forum strony www.karykon.prv.pl :.
Odpowiedz do tematu
karolina
Dzielny Rumak


Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

oczywiscie ,że sie uczyłam, ale na pwno nie mowiłam na koina POWALNY, ja akurat mam szacunek do zwirząt, chcialam po prostu zwócic uwagę ,że konie tez musza duzo znosić i czasem wybuhaja ,jak ise nie potrafi z nimi postepować.
Niestety ,ajk sie chce miec bezpiecznego konia w szkólce to trzeba go wyszkolic lub sadzać na niego osoby , ktore cos soba reprezentują. Widocznie ten kon nie nadaje sie do szkolki albo brakuje tam osob z wiedzą i doświadczeniem. Moze kon ma niedopasowane ,siołdo, cos go boli.... opinia POWALONY jest bardzo krzywdząca, a przyczyna zachowania moze byc błacha , tylko nikt nie ptorafi tego dostrzec.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Taure
Dzielny Rumak


Dołączył: 01 Lis 2010
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Poznań

Ja też znam konia którego w szkółce byc nie powinno za dużo osób spadło, były złamania ja osobiście zostałam też zrzucona, później problemy z kręgosłupem a właściciel stajni nie zapłaci mi odszkodowania ani nie wstawi nowego kręgosłupa!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Taure dnia Wto 19:50, 30 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Tajga
Źrebak


Dołączył: 18 Cze 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

No cóż...a więc ja spadłam 17 razy już...

Najgorsze upadek przyniósł ze sobą wstrząs mózgu, pęknięcie kości ,śródręcza, skręcenie kostki u nogi, podrażnienie nerwu w nodze...i mnóstwo siniaków, ale to w ogóle nie jest porównywalne z tym poprzednim.

A więc nie pamiętam zbyt wiele, ponieważ zemdlałam od razu po upadku. Pamiętam tylko to, że przyjechałam do stajni i siodłałam konia. Dalej - film się urywa.
A więc później pytałam się instruktora, jak to właściwie było..on mówił mi tak:
Jechałam na Tajdze - mojej kochanej <3 Pojechaliśmy w teren. Ja miałam Tajgę trochę rozruszać, ponieważ nie chodziła z 2 tygodnie. Pojechaliśmy teoretycznie na galop, ale skończyło się na skokach, czego bardzo żałuję.
Pan ustawił korytarz z 4 przeszkód. Pierwsza miała 30 cm, druga i trzecia około 50cm, a czwarta, ostatnia, była ustawiona na ukos - w najwyższym miejscu było 90 cm, w najniższym - 50 cm. Ja miałam najechać mniej więcej na środek, czyli około 60 cm.
Najpierw skoczył pan na swoim koniu, później ja zabrałam się za nieszczęśliwe skoki...
Skoczyłam pierwszą, drugą, trzecią przeszkodę...czwartej nie udało mi się pokonać. Tajga wybiła się z półkroku, a więc wyleciałam z siodła na szyję, wypadły mi strzemiona. Ogólnie to Tajga skierowała się na najwyższy punt przeszkody. Później ja dałam jej luźną wodzę i złapałam się szyi, zupełnie nieumyślnie. Następnie zahaczyłam o drzewo kostką, przez co ją skręciłam. Podrażnienie nerwu w nodze wzięło się najprawdopodobniej od skręcenia kostki.
Wstrząs mózgu i pęknięcie kości śródręcza wzięło się od tego, że po wylądowaniu Tajgi (a właściwie w trakcie) spadłam. I właśnie to było najgorsze - Tajga przejechała po mnie, bijąc kopytami o moją głowę. Kość śródręcza pęknięta, ponieważ Tajga nastąpiła mi nogą na rękę - poza tym spadałam na rękę.
Obudziłam się w szpitalu. Wszędzie biało, nad łóżkiem brat, siostra i instruktor jazdy. Mama i tata rozmawiali z lekarzem. Powiedział mi, co mi się stało...a dalej to już chyba wiecie, ja historia się potoczyła - trochę w szpitalu pobyłam, ale wyszłam i wszystko jest w porządku.

Kask połamany, ale to chyba najmniej istotne.
A co z koniem? Tajga była bardzo do mnie przywiązana, ponieważ ja...przeżyłam z nią całe jej życie...
Wpadła w depresję po moim upadku, na szczęście już jest dobrze. Dalej jeżdżę na Tajdze, chociaż przestałam skakać.

Jednak powrót do Tajgi był dosyć trudny - kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, to od razu wróciły złe wspomnienia...odeszłam i byłam od niej odseparowana przez pół roku. Później się przełamałam - zaczęłam ogólnie na nią patrzeć, wcześniej nie mogłam...wiedziałam, że to wszystko przez nią się stało...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
karolina
Dzielny Rumak


Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

a może jednak przez głupotę trenera.... pierwsze slyszę ,zeby na rozruch skakć ... i to od razu szeregi... nie wiń konia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Calamity
Źrebak


Dołączył: 17 Sty 2011
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: PN*

hmm. Ja spadłam na pewno 4razy... Ale wydaje mi się, że jeszcze jakieś byłyRazz

Pierwszy galop i pierwszy upadek (miałam 8 lat). Podobno za mało przygotowana byłam by zagalopować ale cóż... A było to mniej więcej tak: "Teraz usiądź w siodle, dociśnił łydki ja go trochę popędzę!" No i tak też zrobiłam... Walczyłam dzielnie może kilkanaście sekund po czym nie dałam rady i złąpałam się szyi. Usłyszałam tylko: "Popraw pozycję, trzymaj się!", No i jak odpowiadałam, że się trzymam już wisiałam pod szyjąRazz Po chwili się puściłam pod nogi konia ale ten (Aparat) na szczęście zdążył wykręcić i wyhamował...
Oczywiście zaraz siedziałam na nim spowrotem ale już nie galopowałam:D

Ot taki pierwszy upadek;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
...
koniara11
Nowy


Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Za dwoma oceanami i czteroma kontynentami!

Ja tylko raz spadłam Razz BYło tak: jade kłusem a zamiast gapić się przed siebie to podziwiałam widoki. (było to w Skaryszewskim). Ludzie zza ogrodzenia chyba w Dinara kamieniami rzucali (ręki uciąć sobie nie dam) a ja na nim jechałam . Była to jazda grupowa. No i jadę tym kłusem i nagle słysze ''zwolnij!!" (nie byłam jeszcze wtedy galopująca). Okazało się że jakieś pół kółka galopem przejechałam . Wodze mi wyleciały a ja nadal galopuje. Wypychało mnie a ja bym nie chciała zlecieć Dinarkowi pod nogi. Chciałam sama skakać do boku ale się w ostatniaj chwili się rozmyśłiłam bo noga mi utchnęła w strzemieniu . Złapałam się jego szyji próbójąc łapać wodze i uwolnić nogę. Nie wytrzymałam i zleciałam. Jeziorna też się zbrykała i zrzuciała taką panią. Ja wstaje i trochę nieprzytomnie rozejrzałam się. Przez 2 minuty nie wiedziałam co się dzieje i gdzie jestem. Podeszłam do taty a on zamiast mnie przytulić ( Twisted Evil ) mówi ''i jak było na rodeo? Żyjesz?'' A ja w rechot a potem się rozpłakałam. I taki upadeczek Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Upadki - najgorsze, pierwsze...
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 6 z 6  

  
  
 Odpowiedz do tematu