Scottie
Młody Konik
Dołączył: 23 Lis 2005 |
Posty: 148 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Warszawa Wawer |
|
 |
Wysłany: Czw 15:25, 23 Lut 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Z konia zleciałam aż 2 razy Najgorszy był 1!
Jeszcze nie umiałam wtedy galopować, miałam dopiero co się uczyć. Instruktor postanowił, że pojedziemy sobie w teren (po co się będziemy na ujeżdżalni telepać?) no i pojechaliśmy. Było fajowo, nawet wtedy pierwszy raz planowo zagalopowałam XD I jakos tam się utrzymalam Pojechal z nami jeszcze jeden facet, ale jego kon nie galopowal (mial cos z noga wczesniej) i odjechal od nas na galop. Jego kon zaczal sie wtedy buntować itp., ale było ok... Dopiero w drodze powrotnej dołączył do nas. Mieliśmy jakieś 300 m do stajni (trzeba było jeszcze przejechać przez ulicę jedną), no i nagle kon tego faceta barana walnal, ale takiego pozadnego, ze on zlecial... No i konie (moj i instruktora) łubudu w szalony galop, on umiał jeździć, to go opanował... ale ja zwaliłam się mojemu rumakowi na szyję i zaczęłam przechylać w jedną stronę... Żeby nie zlecieć zamachnęłam się tak jakby.... i wyladowalam po drugiej stronie, zamroczylo mnie, z glowy zlecial mi toczek, a ja wpadlam prosto pod nogi konia na glowe... Zaplatal sie we mnie troche i pokopal, ale nic mi sie nie stalo :] Poza kilkoma siniakami... Ale wstac pozniej nie moglam :/ Konie przebiegly przez ulice, na szczescie nic im sie nie stalo... Po powrocie do stajni dostalam opier*** od instruktora doslownie, ze nie umiem jezdzic, nie umiem nad koniem zapanowac (przypominam, ze ja jeszcze wtedy niegalopujaca bylam)... Poryczalam sie i wrocilam do domu. CHyba z miesiac nie chcialam na konie patrzec... Kolejny miesiac nie chcialam na nie wsiadac. A uczyc sie galopu zaczelam dopiero po roku...
|